Wojskowy stealth: koncepcje, fakty historyczne, doświadczenia różnych krajów

Chyba każdy zgodzi się, że spryt wojskowy zajmuje ważne miejsce w historii. Często była to mądrość, która zmieniała przebieg bitwy lub umożliwiała zwycięstwo przy niewielkim lub zerowym ryzyku lub stracie sił ludzkich. I był używany przez cały czas - źródła opowiadające o takich przypadkach są jak legendy, a dość udokumentowane raporty. Dlatego też interesująca będzie wiedza o nich każdej osoby zainteresowanej historią działań wojennych.

Co to jest?

Przede wszystkim zdefiniujmy, czym jest spryt wojskowy. Historia działań wojennych obfituje w przypadki, w których utalentowani wojownicy, od piechurów po generałów, odnosili zwycięstwa, zadając wrogowi ogromne straty przy niewielkich lub żadnych takich stratach własnych.

Została ona osiągnięta przez.. w różny sposób w sposób. Niektórzy używali nowych i nieznanych dotąd broni. Inni badali teren i wykorzystywali go jak najlepiej. Ale istota była ta sama: armia wygrała wojnę, a przynajmniej uzyskała jakąś przewagę, wyłącznie dzięki mądrości, doświadczeniu i rozwadze wojowników.

Czym różni się podstęp od zdrady

Wojskowy spryt i zdrada są często określane jako to samo. Ale nie są. Definicja zdrady w czasie wojny podano powyżej. Zdrada, choć przeznaczona do takiego celu, ma zwykle nieco inny mechanizm. Często opiera się ona właśnie na oszukaniu przeciwnika. Oraz to nie jest proste oszustwo, ale ukierunkowane właśnie na to, by nie wątpić w uczciwość i szlachetność przeciwnika.

Na przykład, z jednej strony może zaoferować wrogowi poddanie swojej twierdzy i złożenie broni pod warunkiem życia. A po spełnieniu wszystkich żądań żołnierze z łatwością zabijają rozbrojonych wrogów. Oczywiście w żadnym wypadku nie można tego nazwać militarnym podstępem. To jest zdrada w najczystszej postaci. Niestety, historia jest pełna takich zdarzeń. Przede wszystkim jednak czytelnik dowiaduje się, że zdrada i podstęp to nie to samo.

Przytoczmy teraz kilka ciekawych przypadków z historii ludzkości.

Pierwsze użycie broni chemicznej

Uważa się, że pierwsze oficjalne użycie broni chemicznej miało miejsce przez wojska niemieckie w I wojnie światowej. Rzeczywiście, 22 kwietnia 1915 roku Niemcy użyli chloru pod Ypres. W rezultacie 10 lat później, w 1925 roku, Konwencja Genewska wymienia broń chemiczną jako zakazaną.

Gazy w I wojnie światowej

Ale historia zna wiele wcześniejszych przykładów użycia chemii jako broni. Jednym z nich był na przykład perski podstęp wojskowy.

Miało to miejsce w III wieku n.e., w pobliżu murów rzymskiego miasta Dura-Europos. Została zaatakowana przez Persów, ale garnizon, składający się z dobrze wyszkolonych żołnierzy, którzy wiedzieli, jak wróg traktuje jeńców, nie miał zamiaru się poddać.

Kiedy nie udało im się zdobyć miasta bezpośrednim atakiem, Persowie użyli tunelu. Ale ta sztuczka była dość znana, więc Rzymianie spodziewali się jej i natychmiast weszli do tunelu, gotowi do ataku na wroga. Ale Persowie przewidzieli taki zwrot akcji. Położyli więc zawczasu w tunelu kryształki siarki i kawałki bitumu, i podpalili je. W efekcie około dwudziestu rzymskich żołnierzy zmarło dusząc się od trujących oparów.

Nie wiadomo, ile Persowie skorzystali z broni chemicznej, ale zajęli twierdzę, zabili wszystkich jej żołnierzy i zniewolili ludność cywilną, w tym kobiety i dzieci.

Strategia pustych fortów

O chińskich sztuczkach wojskowych krąży wiele legend. Warto od razu zauważyć, że działały one tylko przeciwko innym Azjatom - w konfrontacji z Europejczykami Chińczycy byli regularnie pokonywani. Ale i tak warto opowiedzieć o ciekawych przypadkach.

Armia chińska

W 195 roku n.e., Chiny zostały rozdarte przez wojny wewnętrzne. Watażkowie próbowali zagarnąć więcej władzy i popełniliby każdą zbrodnię, aby to zrobić. Pewnego dnia los połączył dwóch dowódców - Cao Cao i Liu Bei.

Ten ostatni dysponował armią liczącą 10 tys. ludzi. To samo w pierwszej armii było znacznie większe, ale jak szczęście chciało, Cao Cao musiał wysłać większość ludzi do zbioru ryżu - w twierdzy zostało około tysiąca żołnierzy. A dowódca wyraźnie nie miał czasu na zebranie wszystkich sił. Postanowił więc oszukać - usunął z murów wszystkich żołnierzy, a na ich miejsce wstawił nieuzbrojone kobiety. Oczywiście wynik starcia nie jest trudny do przewidzenia. Jednak Liu Bei był oszołomiony takim podejściem. Od razu wiedział, że coś jest nie tak. Postanowił więc czekać, rozbijając obóz kilka kilometrów od murów. Dowódca czekał około 24 godzin. Zdając sobie sprawę, że w twierdzy naprawdę nie było ludzi, Liu Bei poprowadził swoją armię do ataku. Nie wiedział, że Cao Cao osiągnął swój cel, jakim było zdobycie całego dnia. W tym czasie watażka zdołał zebrać swoje wojska, które zajęły miejsce przy murach twierdzy. Gdy atakująca strona zbliżyła się do umocnień, zasadzające się oddziały rzuciły się na nich i przeważyły.

Pięć pożarów na wojownika

Istnieje wiele legend o militarnych sztuczkach Czyngis-chana. "Być może dzisiaj uda im się pokazać w bardzo prymitywny sposób, ale w swoich czasach, osiągnęli swoje cele.

Przykładowo, na krótko przed bitwą z Naimanami Czyngis-chan dysponował stosunkowo niewielką armią - wystarczyła jedna bitwa, by stracić. Wtedy Trzęsacz Wszechświata nakazał rozpalić w nocy pięć ognisk każdemu wojownikowi, który chciał się ogrzać. Gdy naymscy zwiadowcy zobaczyli pole usiane ogniskami ciągnącymi się aż po horyzont, złożyli raport Tayanowi Khanowi: "Czyngis-chan miał więcej wojowników niż było gwiazd na niebie!" Nic dziwnego - wokół jednego ognia gromadziło się zwykle od pięciu do ośmiu mężczyzn. W ten sposób mongolski zdobywca wizualnie zwiększył swoją armię o 25-40 razy. W efekcie Naimanowie woleli się wycofać, dając wrogowi szansę na zebranie sił do zwycięstwa.

Atak Mongołów

Wielu historyków przypisuje również sprytowi wojskowemu Czyngis-chana zwyczaj wykorzystywania kupców jako zwiadowców. Jest to jednak dość zdradliwe - kupcy i handlarze zawsze byli ludźmi nie związanymi z armiami, więc nikt nie podejrzewał ich o szpiegostwo.

Jak Golicyna przechytrzyła Szwedów

Teraz porozmawiajmy o rosyjskiej przebiegłości militarnej. To właśnie ona, w połączeniu z odwagą, wytrzymałością, siłą fizyczną i doskonałym wyszkoleniem, pozwalała często wygrywać nawet najbardziej nieprawdopodobne bitwy.

Żywym przykładem jest jeden z epizodów wojny północnej, kiedy to Imperium Rosyjskie prowadziło wojnę ze Szwecją, bardzo potężnym wrogiem.

Bitwa miała miejsce w pobliżu fińskiej wsi Nappo. Wojskami rosyjskimi dowodził Michaił Golicyna, a jego przeciwnikiem był generał Armfeldt. Siły były mniej więcej równe - 10 000 ludzi po każdej stronie.

Książę Galicyjski

Ale nasi mieli tę przewagę, że byli w defensywie. A Szwedzi przypuścili decydujący atak, który został odparty. Podczas gdy wróg wycofywał się w pośpiechu, oficerowie namówili Golicyna, by ścigał ich, by wykończyć wroga. Ale mądry strateg odmówił. Wkrótce Szwedzi zaatakowali ponownie i po raz kolejny zostali odparci. A Golicyna nadal nie ścigałaby uciekającego wroga. Dopiero podczas trzeciej fali wojska rosyjskie nie tylko odparły atak wroga, ale także podjęły kontratak. W rezultacie straciliśmy około 500 ludzi, podczas gdy wróg stracił sześć razy więcej zabitych i wziętych do niewoli.

Gdy zaskoczeni podwładni zapytali księcia, na co czeka, ten odpowiedział prosto - czeka, aż Szwedzi ubiją śnieg. Rzeczywiście, przejść do ataku, wpadając po kolana lub nawet po pas w śnieg - niełatwe zadanie. O wiele łatwiej było ścigać wroga po asfalcie, po którym dziesięciotysięczna armia przeszła już sześć razy z rzędu.

Zdobycie Simbirska

Nieprzyjemną plamą w historii rosyjskiej armii jest wojna domowa. Ojciec zabijający syna, brat strzelający do brata - naprawdę przerażające wydarzenie. Więc stratagemy były tu rzadziej używane, obie strony często znały teren jednakowo, nie miały tajnej broni i myślały podobnie. Niemniej jednak, można przypomnieć sobie pewną przebiegłość militarną Białych, na przykład w zdobyciu Simbirska.

Vladimir Kappel

Kappel Włodzimierz Oskarowicz był utalentowanym dowódcą. Jego celem było zdobycie miasta Simbirsk. Był jednak pewien problem: bronił go oddział dwóch tysięcy ludzi pod dowództwem G. Д. Guy. Sam Kappel miał jednak tylko 350 ludzi. Czekał kilka tygodni, aż duże siły Korpusu Czechosłowackiego rozpoczęły spływ Wołgą. Oczywiście Gajusz spodziewał się ich ataku, więc przygotował się do obrony. Kappel zaatakował od tyłu, czego przeciwnik się nie spodziewał. W ten sposób udało mu się zdobyć miasto bronione przez ogromnie przeważające siły...

Jak zatrzymać czołgi bez strzelania?

Jeszcze więcej wie wojskowych sztuczek Wielka Wojna Ojczyźniana. Wiele osób wykazało się tu pewną pomysłowością, a wymienienie kilku dokonanych przez nich wyczynów zajęłoby wielotomową książkę. Porozmawiajmy więc o tym jednym z nich.

W 1941 roku nasze wojska, niestety, zostały zmuszone do odwrotu przed dobrze wyszkolonymi w Europie wojskami niemieckimi... Robiono wszystko, aby opóźnić doświadczonego i zręcznego wroga.

Niemieckie czołgi

Kolejna ofensywa spodziewana była w okolicach Krivoy Rog. Wywiad donosił, że zostanie tam przerzuconych kilka czołgów, wspieranych przez piechotę. Czołgi i artyleria przeciwpancerna nie były dostępne w tym rejonie, a powstrzymanie przeciwnika było kluczowe - od tego zależało powodzenie ewakuacji pozostałych sił. Zadanie to otrzymała więc kompania strzelców zmotoryzowanych. Uzbrojeni w granaty przeciwpancerne, oprócz broni konwencjonalnej, żołnierze zostali na drodze pod dowództwem młodego dowódcy.

Mieliśmy około jednego dnia przed podejściem wroga. Więc żołnierze mieli tylko 24 godziny na przeżycie. Podstawowym zadaniem w takich warunkach było okopanie się. Ale dowódca złożył dziwne oświadczenie: "Niemcy idą z Niemiec, a tu droga jest zła". Musimy uzupełnić dziury i wyrównać powierzchnię. W rezultacie kazał uwolnić worki z kitami i wyciągnąć na drogę żużel z pobliskiej hałdy - sprawa miała miejsce w pobliżu huty Krivoy Rog, która w tym czasie została już skutecznie ewakuowana za Ural.

Żołnierze słusznie kwestionowali rozsądek dowódcy, ale nie dyskutowali z rozkazem. W ciągu kilku godzin wszystkie ich torby zostały rozerwane na kanciaste kawałki żużlu. Ale droga przez dwa kilometry była pokryta grubą warstwą brudu.

Następnego dnia na horyzoncie pojawiły się czołgi. Osiem pojazdów eskortowanych przez piechotę było pewnym wyrokiem dla niedoświadczonych żołnierzy bez wsparcia artylerii.

Ale dowódca był spokojny i obserwował ruchy wroga. Jeden z czołgów zatrzymał się po przejechaniu zaledwie kilkuset metrów po drodze usłanej żużlem - urwała się gąsienica. Kilka minut później ten sam los spotkał resztę pojazdów. Próbując je usunąć z drogi, Niemcy uszkodzili także gąsienice na czołgu odzyskowym. Pozbawiona wsparcia pojazdów piechota zdecydowała się nie kontynuować ofensywy.

Dowódca wysłał wiadomość do swoich przełożonych, że czołgi zostały zatrzymane bez oddania jednego strzału, po czym otrzymał rozkaz przeczekania do zmroku i wycofania się.

Tajemnica tkwiła w osobliwościach żużla - żużel niklowy, powstający podczas produkcji stali wysokostopowej, szybko niszczył metal gąsienicy, gdy miał z nim silny kontakt. A dowódca miał wyższe wykształcenie - technik obróbki metali na zimno - i wiedział o tym. Tak więc, zastosowawszy swoją wiedzę w praktyce, nie tylko spełnił zadanie, opóźniając atak wroga o kilka dni, ale też nie stracił ani jednego żołnierza...

Dlaczego Niemcy bali się naszej piechoty?

Pewne wyszkolenie ma też prawo być nazwane przebiegłością wojskową. Do 1941 roku Niemcy, którzy najechali prawie całą Europę, mieli duże doświadczenie bojowe, w przeciwieństwie do żołnierzy radzieckich. I jednocześnie stanowczo zrozumieli - czas walki wręcz stał się przeszłością. Teraz chodziło o karabiny i karabiny maszynowe, co oznaczało celność i szybkość ognia.

Jednak podczas wizyty w ZSRR musieli szybko zmienić taktykę. Faktem było, że w Armii Czerwonej kładziono ogromny nacisk na walkę wręcz. Żołnierze byli szkoleni do używania wszystkiego jako broni - hełmu, pasa, kolby karabinu, bagnetu i oczywiście ostrza sapera.

Nawet w podręcznikach do ofensywy było wyraźnie napisane - przerwać ostrzał w odległości 50 metrów od linii obrony przeciwnika, szybko zmniejszając dystans. Rzucanie granatów na odległość 25 metrów, a następnie bieg do przodu tak szybko, jak to możliwe, tylko po to, by zaraz po eksplozji znaleźć się w okopach i wykończyć oszołomionego, a czasem rannego lub wstrząśniętego pociskami wroga...

Niemcy nie byli na to przygotowani i prawie zawsze przegrywali w walkach wręcz. Jedynymi wyjątkami były zielone dywizje SS i myśliwi. Cóż, ZSRR miał na nie przyzwoitą odpowiedź - spadochroniarze bili ze spokojem elitarne jednostki Wehrmachtu. Taka uwaga poświęcona przygotowaniu fizycznemu wojowników i treningowi w walce wręcz pozwoliła wygrać wiele bitew z doświadczonymi, silnymi i, bez wątpienia, odważnymi przeciwnikami, którzy w połowie XX wieku uznali, że konwencjonalne działania wojenne należą do przeszłości i nie mają znaczenia.

Vintoreses in Chechnya

Oczywiście, wojskowy stealth był również wykorzystywany w Czeczenii, jednym z ostatnich konfliktów, w których brały udział wojska rosyjskie.

Grozny Vintorez

Niemiłym zaskoczeniem dla wielu doświadczonych myśliwców były Vintorez - karabin snajperski specjalnego przeznaczenia (VSS). Dobrze sprawdzały się w dużych miastach. Na stosunkowo krótkim dystansie (ok. 200 metrów) karabiny te były całkowicie niewidoczne - osoby, które przeżyły strzał snajpera nie widziały błysku ani nie słyszały strzału. Tak potężna broń nie tylko pozwalała dwóm lub trzem snajperom na zniszczenie dziesiątek wrogów w ciągu kilku minut, ale także wywoływała strach w sercach przeciwników. Nic dziwnego - snajperów zawsze się obawiano. A gdy były niewidzialne i nierozpoznawalne stawały się prawdziwym widmem wojny, nie do odparcia.

Wniosek

W tym momencie nasz artykuł dobiega końca. Tutaj próbowaliśmy przyjrzeć się różnym historycznym aspektom wojskowego stealthu. A także kilka najjaśniejszych przykładów z różnych krajów i epok, aby czytelnik mógł zrozumieć, że czasem mądrość i umiejętność właściwej oceny sytuacji są cenniejszymi czynnikami niż liczba i umiejętności żołnierzy.

Artykuły na ten temat