Katastrofy spowodowane przez człowieka od początku XX wieku są niestety nieuniknionym satelitą ludzkości. Centrelia, zwana obecnie "Silent Hill", kolizja Mon Blanc i Imo w zatoce Halifax, katastrofa w Bhopalu, wszystkie miały zupełnie inne przyczyny, ale skutki były podobne - ogromne straty w ludziach, zniszczenia, skażenie terenów dotkniętych katastrofą i nienadających się do zamieszkania. Ale jaka katastrofa spowodowana przez człowieka przychodzi na myśl, gdy mówimy o przestrzeni sowieckiej lub postsowieckiej?? Prawdopodobnie chodzi o awarię w elektrowni atomowej w Czarnobylu koło Prypeci 26 kwietnia 1986 r. "Jedna z najpotężniejszych elektrowni jądrowych na świecie" - już samo to mówi wiele.

Moment historii
Czarnobyl był pierwszą tego typu elektrownią atomową na Ukrainie. Został on uruchomiony w 1970 r. Miasto Prypeć, liczące około 80 tysięcy mieszkańców, zostało zbudowane specjalnie dla pracowników nowej elektrowni atomowej. 25 kwietnia 1986 r. rozpoczęto prace nad wyłączeniem bloku nr 4 elektrowni jądrowej. Ich celem było przeprowadzenie rutynowych napraw.
W trakcie procedury o godzinie 1.23 26 kwietnia 1986 roku doszło do wybuchu, który był dopiero początkiem katastrofy. Niespełna godzinę po rozpoczęciu gaszenia pożaru pracownicy pogotowia zaczęli wykazywać oznaki narażenia na promieniowanie, ale żaden z nich nie zamierzał przerywać pracy. Na szefa operacji porządkowej wyznaczono generała Tarakanowa Nikołaja Dmitriewicza.

Biografia
Urodził się 19 maja 1934 r. we wsi Gremyachye nad Donem, w obwodzie woroneskim. Dorastał w prostej chłopskiej rodzinie. W 1953 roku przyszły generał, Tarakanow, ukończył miejscową szkołę, a następnie wstąpił do wojskowego technikum w Charkowie. W latach 80. pracował w Instytucie Badawczym Obrony Cywilnej, był zastępcą szefa sztabu obrony cywilnej ZSRR. Był to generał major Tarakanow, jeden z tych bohaterów, którzy stanęli na drodze najgorszego wroga ludzkości - promieniowania. W 1986 roku niewiele osób rozumiało, co się stało w Czarnobylu. A nawet jeśli wiedzieli, że doszło do eksplozji, nie mieli pojęcia się na jego konsekwencje.

Walka z niewidzialną śmiercią
Wystarczy powiedzieć, że pierwsze ekipy strażackie przybyłe na miejsce zdarzenia nie były wyposażone w żaden sprzęt chroniący przed promieniowaniem. Pożar gasili "gołymi rękami", co oczywiście miało później wpływ na ich zdrowie. Większość z nich zmarła na chorobę popromienną w pierwszych miesiącach, a niektórzy nawet w pierwszych dniach po wybuchu. Generał Tarakanow nie widział Czarnobyla takim, jakim był. Był odpowiedzialny za organizację oczyszczania jednostki 4 ze skażenia radioaktywnego.
Przybył na miejsce zdarzenia, choć po krótkim czasie. Planowano wprowadzenie specjalnych robotów sprowadzonych z NRD, ale według wspomnień generała Tarakanowa, maszyny te nie były przystosowane do pracy w warunkach ekstremalnego skażenia promieniowaniem. Ich użycie w Czarnobylu było bezużyteczne, maszyny po prostu nie działały. Jednocześnie postanowiono zaangażować zwykłych żołnierzy w oczyszczanie dachu jednostki 4 z pozostałości paliwa jądrowego.
Plan generała
To właśnie tutaj Nikołaj Tarakanow - generał z dużej litery - zaproponował konkretny plan. doskonale zdawał sobie sprawę, że żołnierzom nie wolno przebywać na oczyszczalni dłużej niż 3 do 4 minut, w przeciwnym razie ryzykują otrzymanie śmiertelnych dawek promieniowania. I bezwarunkowo wykonał swój plan, bo żaden z jego podwładnych nie spędził tam więcej niż wyznaczony czas, z wyjątkiem Chebana, Swiridowa i Makarowa. Ci trzej mężczyźni trzykrotnie wspinali się na dach czwartego bloku energetycznego w Czarnobylu, ale wszyscy żyją do dziś.
Tarakanow miał początkowo kierować operacją z punktu dowodzenia oddalonego o 15 kilometrów od miejsca zdarzenia. Uznał to jednak za nierozsądne, gdyż z takiej odległości nie można było kontrolować tak ważnej i delikatnej pracy. W rezultacie przydzielono mu stację w pobliżu Czarnobyla. Później ta decyzja mocno go dotknęła zdrowie.
Żołnierze wyjątkowo ciepło wypowiadali się o swoim dowódcy, gdyż był on u ich boku, walcząc również z promieniowaniem.
Po pewnym czasie pojawiło się pytanie o nadanie generałowi Tarakanowowi tytułu Bohatera ZSRR. Jednak z powodu napiętych stosunków z przełożonymi Mikołaj nigdy nie otrzymał nagrody. Sam nie czuje z tego powodu żalu, ale przyznaje, że czuje pewną urazę.

Dni dzisiejsze
Dziś Nikołaj Dmitriewicz Tarakanow cierpi na chorobę popromienną, z którą musi walczyć poprzez leki medyczne. W swoich nielicznych wywiadach szczerze przyznaje, że jest przerażony obecnym stosunkiem państwa do żołnierzy-likwidatorów, którzy z narażeniem życia odkażali teren byłej elektrowni atomowej w Czarnobylu. Nie robili tego dla nagród, to był ich obowiązek, a teraz zostali niezasłużenie zapomniani. Nikołaj Dmitriewicz ma wielką nadzieję, że uchwyci dzień, w którym to zaniedbanie zostanie skorygowane.